sobota, 20 lutego 2016

Wielki Sugarloaf

To jedna z najbardziej charakterystycznych gór, jakie można sobie wyobrazić. Idealnie usypany kamienny stożek widać już z daleka. Odróżnia go to od innych szczytów o mniej charakterystycznych kształtach. Zresztą nie tylko to - inne góry po prostu są. Ta, dla odmiany, robi coś, co powinny robić góry - ona góruje.


Widok na Wielki Sugarloaf z Bray Head
W cieniu Wielkiego Sugarloafa rośnie sobie miejscowość Kilmacanogue. I najlepiej wejść na tę górę właśnie stamtąd, bo właśnie tam najlepiej widać jej potęgę.

Kamienisty szczyt
Ten szczyt ma 501 metrów wysokości, co przy położeniu Kilmac na około 80 metrach daje ponad 400 metrów do wspięcia się. Ani dużo, ani mało, ale przy widokach, które można stamtąd zobaczyć, można powiedzieć, że jest to naprawdę niska cena za naprawdę dobry towar :)


Widok w kierunku Wicklow Town
A widać stamtąd naprawdę dużo - Wicklow z jednej strony, wyspę Lambay (i wszystko, co po drodze) z drugiej, z jeszcze innej widać góry z pięknie się wyróżniającą posiadłością Powerscourt House.

Widok w kierunku Howth i Lambay
Widok na Powerscourt
Szczyt jest kamienisty, trzeba uważać, jak się idzie, bo niektóre z tych kamieni się ruszają. I zawsze, ale to zawsze, wieje. 



Całość (wejście, picie herbaty z termosu i jedzenie upieczonych dzień wcześniej czebureków, i zejście) zajęła nam trzy godziny. Nie szliśmy specjalnie szybko, bo zdjęcia przecież się same nie zrobią :)


Na południe
JAK DOJŚĆ:
W Kilmacanogue za starym cmentarzem z ruiną kościoła skręcić w lewo, a potem w pierwszą drogę w prawo. Iść prosto, wzdłuż drogi, aż zobaczycie lekko zardzewiały szlaban. Przed szlabanem będzie parking, a przed parkingiem wejście na ścieżkę. Potem już łatwo, ścieżka będzie Was prowadzić, wprawdzie rozwidla się ona w kilku miejscach, ale górę widać, więc wiadomo, gdzie iść.


Po drodze na szczyt
W LUTYM było bardzo mokro. Dobre, nieprzemakalne buty to podstawa. Gdzieniegdzie było trochę lodu, ale wejście nie było trudniejsze, niż w czerwcu. Największą trudnością są ruszające się kamienie, niezależne od pory roku. TRZEBA TEŻ UWAŻAĆ NA WIATR, bo w tym dniu wiało na dole 6 m/s (to, jak na Irlandię, jest nic), a na górze wiatr miał prędkość co najmniej 12 m/s, i jak próbowałam napić się herbaty, to, między ustami a brzegiem pucharu, zwiało mi ją na kurtkę kolegi :)


Na północ
DOJEDZIECIE z Dublina/Bray/Wicklow autobusem 133, albo z Dun Laoghaire/Bray autobusem 45A. Godziny odjazdów tego drugiego są, niestety, mocno umowne. 


Widok na wschód, Mały Sugarloaf, za nim Bray Head
O INNYCH RZECZACH, jakie można robić w Kilmacanogue, dowiecie się z tego posta. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz